Kształtowanie nawyków żywieniowych dzieci na przykładzie zachowań rodziców
W wielu wcześniejszych wpisach próbowaliśmy przekazać kluczową zasadę dla naszego sposobu patrzenia na kwestie nauki dzieci zdrowego i aktywnego stylu życia. Brzmi ona „Bądź zdrowym modelem dla swojej rodziny”. Powtarzamy to do znudzenia, ale tym razem chcielibyśmy położyć większy nacisk na zastosowanie tej tezy w odniesieniu do żywienia.

Przypomnijmy sprawy bezsprzeczne. Dzieci w największym stopniu uczą się poprzez naśladownictwo, a do tego są świetnymi obserwatorami. Potrafią też bez chwili zawahania wskazać, mówiąc oględnie nieścisłości, lub też mówiąc wprost nieszczerość, w treściach, które staramy się im przekazać. Tak jak w przypadku aktywnego trybu życia, rodzic spędzający czas wolny przed telewizorem i na kanapie, jest mało wiarygodny podczas nakłaniania dziecka do większej aktywności fizycznej i ograniczenia ilości godzin spędzanych przed ekranem, tak też w przypadku doboru diety czy też budowy akceptacji dla różnych potraw i smaków, trudno to przekazać maluchom, w kompletnym oderwaniu od własnych nawyków.
A właśnie nawyki, to broń, a właściwie najlepsza obrona, w którą możemy nasze dzieci wyposażyć. Jeśli przyzwyczaimy je, co, jak i kiedy jeść, prawdopodobieństwo niekontrolowanego sięgania po niezdrowe i niepotrzebne przekąski czy też napoje będzie zdecydowanie mniejsze. Dziecko, które przede wszystkim zjadło śniadanie, ale też kolejne posiłki, złożone z produktów pełnowartościowych, nieprzetworzonych, pełnych warzyw, a przede wszystkim pozbawionych sztucznie dodanych cukrów, nie będzie czuło potrzeby ciągłego podjadania.

Ale zacząć trzeba od siebie. Nie ważne, który sposób odżywiania uważacie za właściwy (o ile nie jest to jedzenie byle jak i byle czego). Czy wierzycie, że zdrowa dieta to weganizm, palio, bulletproof, etc. Tak przy okazji smutna konstatacja. Dlaczego w naszym słowniku dieta, kojarzy się głównie z odchudzaniem, a nie sposobem odżywiania? Wracając do doboru diety, wszystkie łączy jedno. Jemy jak najwięcej zielonych warzyw i ograniczamy cukier. Takie podejście nawet przy niewielkiej ilości dodatkowej aktywności fizycznej, ale równoczesnym ograniczeniu ilości godzin w pozycji siedzącej i dbaniu o odpowiednią dawkę relaksu i snu, pozwoli zdecydowanej większości osób dorosłych w dość krótkim czasie osiągnąć poziom odpowiedniej budowy i masy ciała, ale też odkryć benefity mniejszej zmienności nastrojów, łatwiejszego zasypiania czy też radzenia sobie z sytuacjami stresowymi.

Zdecydowanie największym wyzwaniem jest wyłączenie z diety cukru. Z jednej strony dlatego, że ma on działanie silnie uzależniające, z drugiej, chyba nawet gorszej, dlatego, że świadomie spożywamy go jedynie w niewielkich ilościach. Zdecydowana większość cukrów, które trafiają do naszego organizmu jest dodawana do gotowych potraw lub żywności przetworzonej. Dlatego nie da się rozpocząć zmiany nawyków żywieniowych bez edukacji związanej z czytaniem etykiet. I nie chodzi tu o znajomość na wyrywki wszystkich, bardzo zresztą licznych, dodatków występujących w wydawałoby się prostych produktach spożywczych. Ale rozpoczęcie od sprawdzenia wartości energetycznych, czyli przede wszystkim zawartości cukrów. 30g – 40g cukrów w 100g produktu, to żadna nowość. Od jogurtów, przez płatki, soki z zagęszczonego koncentratu, o batonach nie wspominając.

To na początku przytłacza. Bo cukier jest dodawany nawet do chleba. Co gorsze występuje w różnych postaciach i pod różnymi nazwami. Szczególnie niebezpieczne są tu cukry proste, o których już wcześniej pisaliśmy. Uważać trzeba zatem nie tylko na glukozę, która jest przez nasz organizm łatwiej przyswajana i odkładana do tkanki tłuszczowej, ale też np. na fruktozę, która już dla organizmu stanowi większe wyzwanie, a co gorsza, w większych ilościach powoduje stłuszczanie wątroby, a w przypadkach skrajnych może, nawet u dzieci (sic!) powodować niealkoholowe stłuszczeniowe zapalenie wątroby (ang. nonalcoholic steatohepatitis, NASH).

Koniec straszenia. Zaczynamy działać. Powoli, to nie musi być rewolucja. Zacznijmy właśnie od cukrów. Czytajcie etykiety. Sprawdzajcie, w których produktach cukru jest mniej i jaki został wykorzystany, czyli co znajduje się w tabelce, a co w spisie. Obie te pozycje są ważne. Stopniowo, ale od teraz, od ręki, zacznijcie redukować również ilość cukru (w każdej postaci), który dodajecie do potraw. Ograniczać, a nie zastępować sztucznymi słodzikami. Herbata czy kawa, mają naprawdę swój własny, niepowtarzalny smak. Odkryjecie go i polubicie już po paru tygodniach. Zobaczycie, że jogurt naturalny czy jeszcze lepiej typu greckiego, z własnoręcznie dodanymi ulubionymi owocami, jest smaczniejszy niż ten gotowy, w którym z jakiegoś dziwnego powodu owoce stanowią tylko kilkuprocentowy dodatek. Przyznacie nawet, że gorzka czekolada, wcale nie jest taka gorzka. Zawarte w niej, przynajmniej w 70%-80%, kakao jest zdrowe. Tylko po co dodawać tam kilo cukru?

Zdajemy sobie jednak sprawę, że dla większości osób największym wyzwaniem będą słodzone napoje. Tu nie ma przebacz. Trzeba to najpierw ograniczyć, a potem z diety wyeliminować. Soki, napoje, nektary, napoje gazowane, oranżadki świecące w ciemnościach od ilości dodanej chemii. To naprawdę jest sztuką zmieścić w tych małych kartonach, butelkach czy puszkach taką ilość cukru. Na zdrowy rozum, to się nie ma prawa rozpuścić. Ale niestety dali radę. Więc tu też zaczynamy od ograniczenia, zastępowania, przygotowywania we własnym zakresie. Krok po kroku i się uda. Musi. Dla siebie i dla swoich dzieci.

Komentarze zostały wyłączone.