Sport ma być dla dzieci przyjemnością i de facto mało widocznym dodatkiem do fajnej zabawy. Szczególnie gdy są to dzieci w przedziale wiekowym od 3 do 6 lat, czyli przedszkolaki.
Praca z dziećmi, np. wykonywanie ćwiczeń sportowych, ma dwa oblicza. Pierwsze bardzo przyjemne, bo bardzo szybko widać postępy i rozwój każdego z podopiecznych. Drugie, szczególnie z czasem, dość przerażające, bo dzieci, bez względu na wiek, są prawdziwymi „wampirkami energetycznymi” 🙂
Nasze doświadczenia z pracy z dziećmi są bardzo różne. Ale jako Kids&Sport (wcześniej Kids&Tennis) działamy już ponad 6 lata. W tym czasie spotkaliśmy na naszych zajęciach kilka tysięcy dzieciaków. Jakie wyciągnęliśmy z tego wnioski? Bardzo różne, ale dziś opiszemy wypracowany sposób zachęcenia małego dziecka do ćwiczeń.
Zabawa. Lecz nie swobodna, chaotyczna i kierowana przez dziecko czy całą grupę, ale przemyślana i prowadzona przez trenera w formie opowieści o jakimś wydarzeniu, przygodzie. Oczywiście to nie może być sztywny scenariusz zakładający szczegółowe kroki i zachowania, ale ogólna historia zakładająca wiele wariantów, a tym samym możliwości wplecenia odpowiednich ćwiczeń. Od zabaw grupowych, tak by wykorzystać zapał i nadmiar energii wszystkich dzieci, po te indywidualne gdy pracujemy nad wybranymi umiejętnościami lub cechami motorycznymi.
Efekty są piorunujące. Na blisko 200 placówek, w których prowadziliśmy przez ten cały czas zajęcia (wliczając naszych klientów, ale też zajęcia pokazowe lub naszą bezpłatną akcję „Zdrowo i Sportowo”) nie spotkaliśmy dzieci, które nie dałyby się wciągnąć magii zabawy i intensywnej, bo obfitującej w wysiłek fizyczny, przygody. Oczywiście są dzieci, które trzeba wręcz stopować w zapale oraz takie, które wymagają dodatkowego zachęcenia.
Zawsze działa to tak samo. Typowe pierwsze pytanie trenera: „Wiecie po co się dziś spotkaliśmy?”, odpowiedź dzieci: „Zagrać w ……… (tu można wstawić dowolną nazwę dyscypliny, np. tenis, piłka nożna, etc.)”. „Nie” – odpowiada trener – „Wybieramy się dziś na wyprawę na wyspę dzielnych piratów i piratek”. Wielkie oczy zdziwienia, chwila niedowierzania, a potem ruszamy. Jeśli są to pierwsze zajęcia, to dość często słyszymy słowa „Proszę Pana/Pani, ale ja się spociłem”. To dobrze. Bardzo dobrze.
Zajęcia mają być krótkie ale na dostatecznie wysokich „obrotach”, by dzieci poczuły przyjemność zmęczenia i chwilowego wyczerpania. Między nami mówiąc docenia to również personel placówki, bo potem dzieci są przynajmniej przez chwilę spokojniejsze.
Ale jest też ta druga strona naszej pracy. Wyczerpanie. Nie u dzieci, lecz u nas trenerów. Pojawia się w każdym roku szkolnym, pod koniec. To to drugie oblicze. Bo żeby nauczyć dzieci jak z przyjemnością wykorzystywać nadmiar energii, trzeba też angażować swoje zasoby i siły. Na szczęście pierwsze oblicze naszej pracy zdecydowanie przeważa. Bo w chwilach zmęczenia widzimy największe postępy i radość dzieci, które z nami ćwiczą. To bardzo silna motywacja.
Jak zatem nakłonić dziecko do ćwiczeń? Nie nakłaniać. Zaproponujcie zabawę i pomóżcie ją przeprowadzić.
Macie swoje pomysły lub doświadczenia? Jeśli tak chętnie je poznamy. Jeśli nie, zobaczcie nasze, przedstawione w postaci krótkich filmów.